wtorek, 28 października 2014

Rozdział 8

  Postanowiłam kolejny raz spotkać się z Zaynem. W nim szukałam odskoczni od rzeczywistości. Przed wyjściem Alison chciałam być sama, ale po jej wyjściu już tego wcale nie chciałam. Może po prostu wstydziłam się, że ta dziewczyna była świadkiem kolejnej kłótni z Healym, na dodatek tak poważnej. Matt nie mógł mnie bardziej upokorzyć. Chciałam pokazać się z jak najlepszej strony, ale wszystko jak zwykle musiało się popsuć. Chciałam chociaż raz poczuć się jak normalna dziewczyna, ale przecież wcale taka nie byłam.
  - Cześć, Harry. Jest Zayn? - spytałam, gdy brunet otworzył mi drzwi.
  - Cześć. Jest w kuchni. Wejdź.
  Ten jego uśmiech był najpiękniejszą rzeczą jaką dziewczyna mogłaby być przez niego obdarowana. Tak więc uśmiech Harryego trafia na moją listę prezentów świątecznych.
  Weszłam do środka i cicho przeszłam do pomieszczenia, które wskazał mi loczek. Gdy weszłam do środka usłyszałam jak Zayn przeklina pod nosem.
  Mulat klęczał na ziemi i grzebał w szafce pod zlewem. Chciało mi się śmiać na ten widok, ale postanowiłam utrzymać powagę.
  - Cześć, Zayn. - zawołałam wesoło.
  Chłopak wzdrygnął się i na skutek tego uderzył głową o mebel. Zakryłam usta dłonią by stłumić śmiech. Chłopak dotknął bolącego miejsca i z grymasem na twarzy odwrócił się spoglądając na mnie.
  - Zrobiłaś to specjalnie.
  - Jakbym mogła. - pokręciłam głową uśmiechając się. - Udoskonalasz swoje zdolności jako hydraulik, przystojniaku?
  Zayn wyszczerzył się i wydawał się jakby już zapomniał o bólu.
  - Jak mnie nazwałaś? Przystojniak? - podchwycił moje słowa jak małe dziecko.
  - Chyba od tej roboty pogorszył ci się słuch. - stwierdziłam opierając się o ścianę.
  - Nie, nie, nie, ja doskonale usłyszałem. - stwierdził wstawać i wycierając mokre dłonie o spodnie.
  Chłopak ruszył w moim kierunku cwaniacko się przy tym uśmiechając.
  - Co najbardziej ci się we mnie podoba? Mięśnie? - napiął mięśnie na swoich ramionach, a później wymieniał dalej. - Może te wspaniałe oczy? - wskazał na czekoladowe tęczówki. - Albo olśniewający uśmiech?
  Gdy stanął naprzeciwko mnie nie mogłam powstrzymać rumieńców.
  - A może całokształt? - zbliżył się jeszcze kawałek i teraz jego twarzy była niebezpiecznie blisko. - Zdradzisz mi tą tajemnicę, Rooney? - szepnął.
  Uwielbiałam gdy mówił moje imię. W jego ustach brzmiało znacznie inaczej niż gdy słyszałam jak woła mnie Matt. Przymrużyłam powieki przyglądając mu się. Coraz bardziej brnęłam w coś czego nie powinno być.
  - Boję się. - mruknęłam cicho. - O ciebie. - dodałam po kilku sekundach namysłu.
  - Niepotrzebnie. - stwierdził.
  - A co jeśli... ktoś zagroził mi, że cię zabije? - spytałam niepewnie.
  - Nie ma żadnego powodu żeby to zrobić. - mówił jakby wiedział o kogo chodzi.
  Zresztą pewnie tak było. Nawet głupi domyśliłby się, że chodzi o Matta.
  - Jest jeden. - czułam, że mój głos się zaraz załamie. - Ja nim jestem. - szatyn dotknął mojej dłoni.
  - Nic się nie stanie, bo łączy nas przyjaźń, pamiętasz?
  - Co jeśli tylko my tak myślimy? Co jeśli ten ktoś widzi to znacznie inaczej?
  - Spokojnie, nic się nie stanie. Nie bój się, Rooney.
  Jego zapewnienia mnie nie uspokoiły, ale pozwoliły w to wierzyć.
  - Uważaj na siebie. - poprosiłam.
  Przez pewien czas staliśmy w miejscu po prostu na siebie patrząc. Tak niewiele o sobie wiedzieliśmy, a tak bardzo czuliśmy się ze sobą związani. To trochę tak jakbyśmy znali się od zawsze, ale spotkali dopiero teraz.
- Całokształt. - odpowiedziałam na jego wcześniej zadane pytanie.
  Usłyszałam jego śmiech przez co sama miałam ochotę to zrobić. Miał przepiękny śmiech.
  - Widzę, że w tym domu kipi od miłości! - usłyszałam głos Harryego.
  Znowu poczułam, że się rumienie.
- Zapraszam was na wieczorny seans filmowy z dodatkiem.
  Chłopak uniósł jedną rękę, w której trzymał butelkę wódki, a następnie drugą, w której zaś miał wino. Spojrzał na mnie pytająco przechylając odrobinę głowę. Bez zastanowienia skinęłam na zgodę.

  Oglądaliśmy komedię, którą wybrał wcześniej Harry. W prawdzie żadne z nas nie patrzyło na ekran telewizora, ponieważ byliśmy zajęci rozmową. Zayn siedział na fotelu, a ja z Harrym na kanapie.
  Przyciągnęłam do ust kieliszek z czerwonym winem. Wzięłam spory łyk i ponownie wybuchnęłam śmiechem.
  - Jesteś niemożliwy! - uderzyłam Harryego w ramie. - Nie wierze ci. Jak mogłeś zrobić coś tak głupiego! - chichotałam patrząc na bruneta.
  - Skąd mogłem wiedzieć, że to bar dla homo. - nie potrafiłam powstrzymać śmiechu.
  - Zabrałeś dziewczynę na randkę do klubu dla homo?
  - To była szalona dziewczyna. - stwierdził rozmarzony Hazz kręcąc głową. - Właściwie to musisz się kiedyś z nami wybrać.
  - Nie wiem co bardziej mnie przeraża, fakt, że zaprosiłeś ją do baru dla homo - zaśmiał się Malik. - czy to, że powiedziałeś ''z nami''.
  - Ja nie wnikam gdzie ty chodzisz, Zayn. Wiesz, zawsze sądziłem, że jednak wolisz kobiety. - zażartował Harry.
  Loczek wlał mi do kieliszka wódki, a do szklanki sok.
- Jesteśmy przyjaciółmi, mi możesz powiedzieć wszystko, ale wiedz, że chodziło mi o zwykły klub.
  Brunet wyłączył telewizor, ponieważ film i tak się już skończył i w zamian włączył radio. Uśmiechnął się do mnie.
-  Zatańczysz ze mną, Rooney? - zapytał wyciągając w moim kierunku rękę, którą od razu złapałam.
  Harry zaczął ze mną tańczyć na środku pokoju.
- Rooney, zapamiętaj od dzisiaj jest to nasza piosenka. - zaczęłam się znowu śmiać.
  Mimo tego, że oboje byliśmy pijani to dość dobrze nam szło. Podejrzewałam, że od razu podepczemy sobie stopy, ale o dziwo tak się nie stało.
  Pijany Harry to jeszcze bardziej zabawny Harry. Niestety loczek chyba za bardzo się wciągnął, ponieważ tańcząc uderzył w stolik i wszystko z niego spadło. Kieliszki i szklanki roztrzaskały się upadając na ziemię, a zawartość jaka w nich była wylała się.
  - Jesteś beznadziejnym tancerzem, Harry. - skomentował Malik.
  Styles niespodziewanie wziął mnie na ręce i ruszył w stronę kanapy.
  - Nie chce żebyś się skaleczyła. - mówiąc to położył mnie.
  Zrobił kilka kroków po czym głośno zaklną. Spojrzałam na niego, a później na plamę krwi na podłodze.
  - Usiądź tu albo nie! Lepiej tam stój, bo będzie jeszcze gorzej. - krzyknęłam spanikowana.
  - Umrę! Dzwoń po karetkę idioto! - warknął płaczliwym tomem.
  Zayn podał mi swój telefon i podszedł do bruneta.
  - Zadzwoń po taksówkę. - poprosił Malik.
  Gdy to zrobiłam, moim kolejnym zadaniem było posprzątanie szkła. Nasz miły wieczór zamienił się w jakąś masakrę.
  - Rooney, idź do domu, a ja pojadę z nim do szpitala.
  - Ale...
  - Idź. Spotkamy się jutro.
  - Okej. - zgodziłam się niechętnie. - Trzymaj się, Harry.
  Szkoda mi było loczka, ale nic nie mogłam zrobić żeby mu pomóc. Wszystko przez to, że przeniósł mnie na ta głupią kanapę.
  Gdy weszłam do domu przypomniałam sobie o Healym. Nie dzwonił, ani sam nawet nie pofatygował się żeby przyjść do Zayna, a pewnie domyślał się, że tam jestem. Coś było nie tak tylko szkoda, że zdałam sobie z tego sprawę dopiero teraz.
  Postanowiłam, że pójdę od razu do sypialni. Nie chciałam kolejny raz się z nim kłócić, a tym bardziej teraz, gdy chciało mi się spać i byłam pijana.
  Przechodząc obok kuchni dostrzegłam, że Matt siedzi na krześle tyłem do wejścia. Łokcie miał oparte na stole, a twarz schowaną w dłoniach. Na pewno było coś nie tak. Było to po nim widać.
  Słysząc, że przyszłam powinien jak zwykle zrobić awanturę. Szybko jednak weszłam do sypialni, gdzie od razu przebrałam się z piżamę i próbowałam zasnąć.
  Jakiś czas później przyszedł Matt, ale ja udawałam, że śpię. Nie potrzebowałam zbyt wiele czasu by naprawdę odpłynąć w krainę snu.

~*~

Rozdział wydaje mi się, że jest fajny. :) Zaplanowałam sobie już początek kolejnego, więc na pewno dodam go szybciej niż ten. Nadal mam problemy z komputerem, więc raczej nadal nie będę was informowała na tt o nowych rozdziałach. No chyba, że ktoś bardzo miły was poinformuje. Byłabym bardzo wdzięczna. Lista osób jest w zakładce.

Zapraszam na aska związanego z moimi opowiadaniach. Odpowiadam na każde pytanie.
http://ask.fm/opowiadanianiki

Nika xx

czwartek, 16 października 2014

Rozdział 7

  Gdy sprzątałam salon, znalazłam kluczyk. Długo nie musiałam się zastanawiać do czego służy. Podeszłam do szafki i włożyłam klucz do zamka. Tak jak myślałam, pasował. Przekręciłam go i otwarłam szafkę. Zastanawiałam się co było w środku. Teraz już wiedziałam. Jakieś papiery, kable, pieniądze i małe torebeczki z czymś w środku. Przyjrzałam się im dokładniej.
  Dopiero po chwili zrozumiałam co trzymałam w dłoniach. Były to różnego rodzaju narkotyki. Większości nawet nie znałam nazw. Wystraszyłam się, bo nie przypuszczałam, że znajdę coś takiego w swoim domu.
  Zabrałam torebeczki i szybko poszłam do kuchni, w której wyrzuciłam wszystko do kosza. Na myśl o narkotykach przechodziły mnie ciarki.
  Wróciłam do salonu i zamknęłam szafkę, odkładając klucz na swoje poprzednie miejsce. Próbowałam o tym nie myśleć, ale trudno było skupić swoją uwagę na czymś innym.
  Kilka minut później usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiona poszłam otworzyć i jak się okazało była to Alison. Podeszła do mnie i pocałowała w policzek.
  - Cześć, siostrzyczko! - mówiła śmiejąc się.
  - Hej. Co tu robisz? - dziewczyna uniosła białą reklamówkę do góry.
 - Kupiłam ciasto. Mam nadzieję, że lubisz szarlotkę.
 - To moje ulubione. - odpowiedziałam wpuszczając ją do środka.
  - Moje też. - wyznał uśmiechnięta.
  Byłam zdziwiona jej wizytą, ale przecież nie mogłam jej powiedzieć żeby sobie poszła. Fajnie, że mnie odwiedziła i miała cholerne szczęście, że byłam sama w domu.
  Gdy siedziałyśmy na dworze dokładniej jej się przyjrzałam. Dziś również była ładnie ubrana. Miała na sobie cienką białą bluzkę ze złotymi guzikami, czarny delikatny sweter i idealnie dopasowane jasne jeansy. Na głowie miała słoneczne okulary, a na nadgarstku elegancki zegarek. Jej blond włosy opadły jej na ramiona. Była naprawdę piękną dziewczyną. Widać było, że ma pieniądze. Miała na sobie ubrania, na które mnie nigdy nie byłoby stać.
  - Fajnie tu masz. - stwierdziła rozglądając się.
  - Dzięki.
  Nic tu do mnie nie należało, ale dzięki. Westchnęłam opierając się o oparcie krzesła.
  - A właśnie.
  Dziewczyna sięgnęła do swojej czarnej torebki i wyciągnęła z niej małe, brązowe pudełko, które od razu położyła przede mną.
  - To dla ciebie. - uśmiechnęła się promiennie.
  Sięgnęłam po pudełko i otworzyłam je, zaglądając do środka. Był w nim ten sam zegarek, który miała na ręce moja siostra.
  - Alison, dziękuje, ale nie mogę tego przyjąć.
  - Musisz, ponieważ inaczej się obrażę. Byłam wczoraj na zakupach z przyjaciółką i nie mogłam się powstrzymać, żeby nie kupić tobie takiego samego. - zachichotała. - Przyznaj, że jest przepiękny.
  - Jest, ale...
  - Więc, go zatrzymaj.
  - Ale ty jesteś uparta. - stwierdziłam kręcąc z dezaprobatą głową.
  Blondynka wyszczerzyła się widząc jak przymierzam zegarek.
  - Widzisz? Nadgarstki też mamy takie same.
  Mimo, że tak krótko się znałyśmy to uwielbiałam tą dziewczynę. Była ona tak zwariowana i miła, że trudno było mi uwierzyć w to, że to jednak moja siostra. Może była taka ze względu na to, że czuła się szczęśliwa w swoim życiu.
  - Spójrz jaki przystojniak! - pisnęła podekscytowana.
  Spojrzałam w tym samym kierunku co ona i faktycznie zobaczyłam przystojnego chłopaka.
  - Znam go.
  Szatyn właśnie wyciągał coś z bagażnika swojego samochodu, po czym z powrotem wrócił do swojego domu.
  - I jeszcze jesteście znajomymi? - dziewczyna się zaśmiała.
  - Zayn jest moim przyjacielem. Niedawno się tu wprowadził i mieszka z kolegą.
  - Też takie ciacho?
  - Tak, ale są zupełnie różni.
  - Może ja też powinnam się tu gdzieś wprowadzić, skoro grasują tu tacy przystojniacy? Codziennie udawałabym, że zemdlałam akurat pod ich domem.
  - Alison jesteś niemożliwa.
  Skąd ona brała te pomysły? Żartowała i chyba jako jedyna potrafiła mnie tak rozśmieszyć.
  - Powiem Zaynowi, że liczysz na jakieś usta - usta. Będzie przynajmniej chłopak przygotowany, jak zobaczy cię leżącą pod jego domem.
  - Nawet tak nie mów! Uznałby mnie za jakąś wariatkę.
  - Oj tam od razu wariatkę.
  Usłyszałam, że coś w domu spadło. Alison zmarszczyła czoło. Już chciała się odezwać, gdy znowu coś uderzyło tylko znacznie głośniej. Wstałam z miejsca i chciałam szybko iść to sprawdzić, ale na tarasie pojawił się Matt. Widząc jego rozzłoszczoną minę wzdrygnęłam się. Domyśliłam się co tak go wkurzyło.
  - Co ty do cholery zrobiłaś, Rooney? - warknął.
  Podszedł do mnie i mocno złapał za moje ramię ciągnąć do środka.
  Gdy oboje byliśmy w salonie, Matt popchnął mnie w kierunku otwartej szafki. Zacisnęłam wargi spoglądając na bałagan na podłodze. Papiery, które wcześniej znajdowały się w szafce teraz leżały na ziemi.
  - Gdzie to zabrałaś?
  Jego wrogie spojrzenie nakazywało mi mówienie prawdy, ale nie mogłam od razu się poddać. Na dodatek, w oknie prowadzącym na taras, stała Alison dokładnie nam się przyglądając.
  - Nie powiem ci. - szepnęłam.
  Te słowa tylko bardziej go rozwścieczyły. Trzasnął drzwiczkami szafki tak głośno, że trochę się wystraszyłam. Zbliżył się do mnie ponownie łapiąc za moją rękę, a następnie szarpnął nią przyciągając mnie do siebie.
  - Nie bądź głupia! - prychnął. - Stawiasz się w coraz to gorszej sytuacji. Jeśli mi nie powiesz to...
  - Zamknij się.
  Przypływ mojej odwagi mogłam nagrodzić oklaskami, ale w tej chwili nie miałam na to czasu.
  - To co zrobisz? Zabijesz mnie? - uniosłam jedną brew.
  Wiedziałam, że tylko pogarszam sprawę, ale nie mogłam patrzyć na to jak się sam zabija tym świństwem, a tym bardziej jeśli to rozprowadza.
  - Spójrz na mnie. - zażądałam na co tylko prychnął.
  - Jeśli mi nie powiesz to sam poszukam, ale pożałujesz tego.
  Minął mnie i ruszył w kierunku kuchni.
  - Wyprowadzę się.
  Chłopak słysząc moje słowa zastygł w miejscu. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało.
  - Nagle pojawił się ten kutas, a ty zaczynasz być taką suką. - stwierdził.
  Ponownie do mnie podszedł z kpiącym uśmieszkiem.
  - Złoże mu wizytę. Podejdę do niego... - chłopak uniósł swoją dłoń, formując palce w "pistolet". - przyłożę mu broń do głowy i pociągnę za spust. - odsunął dłoń.
  - W koszu w kuchni. - wyjąkałam dławiąc się łzami.
  Byłam świadoma tego, że on jest zdolny do zrobienia czegoś podobnego. Chłopak zaśmiał się. Znowu przejął władze i upokorzył mnie przed samą sobą. Jak łatwo przychodziło mu manipulowanie moją osobą. Kilka słów i już dowiedział się tego czego chciał.
  - Mogłem się domyślić. - brunet uderzył się w czoło otwartą dłonią. - Jesteś zbyt głupia.
  Chłopak odwrócił się i poszedł do kuchni, gdy wrócił spojrzał w kierunku Alison.
  - A to zapewne siostrzyczka. - uśmiechnął się do niej, po czym szybko wyszedł z domu zostawiając nas same.
  Wytarłam mokre policzki i usiadłam na kanapie. Oszołomiona Alison stała nadal w tym samym miejsc patrząc się w drzwi wejściowe.
  - To twój chłopak? Już rozumiem co miałaś na myśli mówiąc, że to nie najlepszy pomysł żebym go poznawała. - powiedziała cicho. - Jesteś naprawę głupia. Dlaczego od niego nie odejdziesz?! Mogę ci pomóc. Poproszę rodziców...
  - Nie! Wybacz, ale poradzę sobie sama. Nie chce niczego od twoich rodziców. - duży nacisk dałam na swoje przedostatnie słowo.
  - Ale...
  - Nie, Alison! Poradzę sobie sama.
  - Przemyśl to, proszę. - poprosiła błagalnym tonem.
  - Możesz mnie zostawić samą? Zadzwonię do ciebie.
  - Okej. - powiedziała niechętnie.
  Ten dzień nie mógł być gorszy. Tak bardzo chciałam uniknąć spotkania siostry z Mattem, ale to i tak się stało. W dodatku w tak beznadziejnych okolicznościach. Healy z dnia na dzień stawał się coraz gorszy. Dowiadując się, że nagle zniknęły narkotyki wpadł w jakiś szał. Sądzę, że mało brakowało, a porządnie by mnie uderzył. Nie poznawałam już tego chłopaka. Każdego dnia pokazywał mi to swoje drugie ja. Bolało mnie to. Dlaczego on nie może być normalny? Dlaczego nie może traktować mnie jak z szacunkiem? Właściwie to czemu ja na to wszystko pozwalałam? Już dawno powinnam wykreślić go ze swojego życia, ale ja naprawdę nie potrafiłam. Żyłam z nadzieją, że będzie lepiej, że Matt się zmieni, ale to nigdy nie nastąpi.

~~*~~

Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału mimo, że na początku zupełnie nie miałam pomysłu, ale warto było poczekać. :D

Ważna sprawa!

Jak na razie nie będę was informować na tt o nowych rozdziałach, bo mam problemy z komputerem. :/ Nie wiem kiedy będę miała już w pełni sprawny.

Założyłam aska poświęconego swoim wszystkim opowiadania, więc was również tam zapraszam. Możecie pytać mnie o wszystko. Na pewno odpowiem. :) Możecie też wysyłać mi linki do swoich blogów. Nie obiecuje, że na pewno wejdę, ale jest to całkiem możliwe. ;P
http://ask.fm/opowiadanianiki


Nika xx

czwartek, 2 października 2014

Rozdział 6

  Od kilku minut stałam w kuchni i po prostu myślałam. Znowu byłam sama. Przez całe życie nie miałam nikogo z kim mogłabym spędzać miło czas, rozmawiać czy wyżalić się.
  Gdy teraz poznałam Zayna i Alison to marzenie może się spełnić. Dlatego też wyszłam z domu i prosto poszłam do nowych sąsiadów. Zapukałam do drzwi i czekałam aż ktoś otworzy. Nawet nie miałam pewności, czy zastanę go w domu. Dlatego też, gdy Harry otworzył, zaczęłam przeklinać w myślach.
  Ku mojemu zaskoczeniu chłopak odsunął się wpuszczają mnie do środka. Wskazał mi dłonią kierunek, w którym miałam iść i sam zniknął. Niepewnie stawiałam każdy krok. Gdy jednak weszłam do pomieszczenia od razu go zobaczyłam. Stał za sofą stojącą na środku pokoju. Był to dość spory salon. Trzymał w dłoni szklane z wodą i tępo wpatrywał się w okno.
  - Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem. - stwierdził spoglądając w moją stronę.
  Czułam, że moje policzki się czerwienią. Nie pamiętam kiedy ostatnio usłyszałam jakiś komplement od mężczyzny. Na dodatek tak przystojnego.
  Zayn dokładnie mi się przyglądał co było dla mnie trochę krępujące. Szatyn uśmiechnął się i mrugnął do mnie zaczepnie. Czułam, że moje serce przyspiesza. Niepewnie do niego podeszłam stając na przeciwko niego. Był cholernie przystojny przez co nie potrafiłam przy nim normalnie myśleć. Chłopak uniósł rękę i ogarnął na bok moje włosy. Przy nim naprawdę czułam się dobrze, ale to nie mogło trwać. Zrobiłam krok do tyłu by z powrotem przywrócić dawną przestrzeń. Jego twarz momentalnie przybrała inny wyraz. Już nie był wesoły, teraz był bardziej zawiedziony.
  - Przepraszam. - odezwałam się nieco zmieszana.
  - Ta. - westchnął i usiadł na sofie.
  - Przyszłam tu żeby z tobą pogadać.
  - Jasne. Siadaj.
  Wskazał na miejsce obok. Od razu je zajęłam, chociaż nadal czułam się głupio.
  - Dasz mi swój numer telefonu? - spytałam nieśmiało.
  - Ok.
  Zapisał mi numer w telefonie. Sam też wziął sobie mój.
  - Zawsze możesz krzyczeć do mnie przez okno. - zażartował.
  - Będę pamiętała. - uśmiechnęłam się. - Spotkałam się dzisiaj z siostrą. - wyznałam podekscytowana.
  Opowiedziałam mu o Alison, ponieważ chciałam się komuś wygadać.
  - O co się kłóciliście? - spytał, gdy skończyłam mówić.
  Miałam nadzieję, że tego nie widział, ale po co miałam się oszukiwać.
  - Cóż, Matt myślał, że spotkałam się z Harrym, bo zobaczył jak mnie podwozi. - wyruszyłam ramionami. - Już i tak wszystko mu wyjaśniłam.
  Przypomniałam sobie moment jak Matt mnie przytula. To było dosyć dziwne, bo od bardzo dawna tego nie robił.
  - Dlaczego z nim jesteś?
  Spojrzałam na swoje dłonie. Nie wiedziałam co powinnam mu odpowiedzieć. Sama chyba nie znałam odpowiedzi.
  - To skomplikowane.
  - Nie sądzę. - stwierdził.
  - Możemy już nie rozmawiać o moim związku?
  - Okej. Więc o czym chcesz gadać? - spytał jakby od niechcenia.
  - O niczym.
  Wstałam i ruszyłam do drzwi. To, że popsułam mu humor nie znaczy, że chce siedzieć z takim gburem. To już nie moja wina, że jestem wierna chłopakowi, który chyba wcale mnie nie kocha albo okazuje to w kompletnie inny sposób. Takie już jest życie, bolesne, ale prawdziwe.

  Przez resztę dnia oglądałam telewizję. Wieczorem Matty wrócił pijany, ale nie odezwał się do mnie ani słowem. Chłopak od razu poszedł spać. Nie powiedział nawet głupiego ''cześć''. Gdy po jakimś czasie weszłam do pokoju Healy już spał. Wróciłam więc do salonu.
  Gdy znudzona oglądałam powtórki seriali, mój telefon zabrzęczał. Dostałam wiadomość.

Od: Zayn
Masz ochotę na spacer? :)

  Chyba humor mu się poprawił skoro do mnie napisał. Odpowiedziałam mu, że mam. Ubrałam sweter i buty, a później wyszłam przed dom. Chłopak już na mnie czekał. Dołączyłam do niego, uśmiechając się.
  - Przepraszam. - powiedział od razu, gdy tylko się zbliżyłam.
  - Jest okej. - jego uśmiech jak zwykle był przylepiony do ust. - To gdzie idziemy? - spytałam.
  Zayn spojrzał przed siebie i wyruszył ramionami.
  - Tam.
  - Może być. - zaśmiałam się.
  Nie szliśmy w żadne konkretne miejsce i to po części miało swój urok. Była noc, a my po prostu szliśmy i rozmawialiśmy.
  - Wiesz, że jesteś moim pierwszym przyjacielem?
  - Jak to? Nie miałaś nigdy przyjaciół?
  - Nie. Zawsze byłam sama. - wyruszyłam ramionami. - Przynajmniej ciesz się, że jesteś pierwszy.
  - To zaszczyt. - uśmiechnął się. - Ja mam dość sporo znajomych, ale tylko kilku prawdziwych przyjaciół. Harryego, Nialla, Liama i Louisa. Są świetni. Kiedyś was poznam.
  - Masz rodzeństwo?
  - Mam. Dzisiaj Harry wszedł do domu i powiedział: Podwiozłem piękną do domu. Tak więc nie przejmuj się, ale obaj cię tak nazywamy.
  - Nie jestem piękna. - zaprotestowałam od razu, a mój towarzysz tylko przewrócił oczami.
  - Zacznij się doceniać, Rooney.
  Gdy Zayn wypowiadał moje imię robił to z taką dokładnością. Zawsze, gdy Matt używał mojego imienia to tylko po to by mnie kolejny raz upokorzyć. Czułam, że coś się w moim życiu zmienia.
  - Lubię spędzać z tobą czas. - wyznałam spoglądając na szatyna.
  - Mogę cię o coś zapytać? - pokiwałam głową na znak, że się zgadzam. - Wyjaśnij mi dlaczego z nim jesteś. Jest tyle facetów, a ty akurat jesteś z kimś takim.
  - Był on pierwszą osobą, która mnie pokochała. Nie uważał mnie za fatalną pomyłkę jak moi biologiczni rodzice czy ci adopcyjni. Wyprowadziłam się z domu i z nim zamieszkałam. Na początku było naprawdę dobrze, ale potem zaczęłam go poznawać. Byłam i nadal jestem tylko jego zabawką. Nie wiem, może jest inaczej, ale trudno mi w to uwierzyć. Ostatnio zaczął nawet okazywać mi jakieś uczucia. - zadrwiłam. - Przytulił mnie, bo powiedziałam mu bolesną prawdę. Chciałabym powiedzieć, że pewnie boi się, że od niego odejdę, ale on doskonale wie, że to niemożliwe.
  Gdy to wszystko powiedziałam nawet zrobiło mi się lepiej.
  - Alison chciałaby go poznać. - prychnęłam wyobrażając sobie to spotkanie.
  Zayn milczał, ale uważnie mnie słuchał. Zadręczałam go swoimi problemami, a on pewnie miał swoje. Westchnęłam spoglądając na swoje stopy.
  - Masz dziewczynę?- zapytałam. - Albo chłopaka? - dodałam śmiejąc się.
  - Nie, Rooney. Wyglądam na kogoś kto gustuje w facetach? - uniósł jedną brew i czekał na moją odpowiedź.
  Zaczęłam mu się przyglądać. Jego kilkudniowy zarost był cholernie męski. Włosy opadły mu na czoło i miałam ochotę odgarnąć je na bok. Jego idealny uśmiech sprawiał, że moje kolana miękły.
  - Raczej nie. - odpowiedziałam w końcu. - Właściwie to czemu nikogo nie masz?
  Byłam po prostu ciekawa. Nie chciałam wyjść na wścibską, ale moja ciekawość jak zwykle dała o sobie znać.
  - Dałem sobie na razie spokój z dziewczynami. - wyznał wzruszając ramionami. - Było ich trochę, ale żadna nie była tą jedyną.
  - W końcu na pewno ją znajdziesz.
  Długo jeszcze razem spacerowaliśmy. Towarzystwo Zayna bardzo mi się spodobało. Mogłam z nim rozmawiać o wszystkim. Niestety było już późno i zimno, więc musieliśmy wracać do domu. Ciężko było mi się z nim rozstawać, ale stwierdziłam, że jutro na pewno się znowu zobaczymy. Cały czas o nim myślałam. Gdy przypominałam sobie jego uśmiech, sama nie potrafiłam się powstrzymać przed małym uśmieszkiem.

~~*~~

Rozdział nie jest zbyt fajny. :/ Ale nadrobimy w kolejnym. xD
Komentujcie i piszcie pod rozdziałem albo w zakładce jeśli chcecie być informowani. :)

Nika