- Jezu, Rooney! Co ty robisz? - zaspanym głos Matta przypomniał mi o tym, że miałam być cicho.
Nie chciałam go budzić, bo wtedy musiałabym wyjaśnić mu gdzie idę. Nie miałam ochoty na poranne pogawędki ze skacowanym Healym.
- Śpij.
Chłopak chyba mnie posłuchał, bo już nic do mnie nie mówił. Przed wyjściem szybko posprzątałam szkło.
Gdy znalazłam się w parku dostałam sms'a od Alison, że jest już na miejscu. Rozglądałam się dookoła i szukałam dziewczyny, której wyglądu nawet nie znałam. Wolnym krokiem szłam przed siebie. Obserwowałam każdą osobę, która mnie mijała. Spojrzałam przed siebie i dostrzegłam kilka metrów dalej dziewczynę z wlepionym wzrokiem w moją osobę. To była ona. Po prostu to wiedziałam. Miała piękne blond włosy i bardzo młodą twarz.
Gdy stanęłam na przeciwko niej zdałam sobie sprawę, że jest trochę do mnie podobna.
Alison ubrana była w białą bluzkę, różowy idealnie dopasowany sweter i jasne jeansy.
- Cześć. - jej uśmiech był uroczy.
- Nie wierzę, że jesteś moją siostrą. - stwierdziła.
- Dlaczego?
- Jesteś zbyt śliczna. - powiedziała jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Siadamy? - wskazała palcem na ławkę. Pokiwałam głową.
- Jak mnie znalazłaś? W ogóle jak dowiedziałaś się o moim istnieniu? - zapytałam zaciekawiona.
- Uczę się w szkole z internatem. Potrzebowałam dokumentów do szkoły, więc pojechałam do domu, a że nikogo nie było to sama ich zaczęłam szukać. Zamiast papierów znalazłam twój akt urodzenia. - wzruszyła ramionami. - Znalezienie ciebie było już o wiele trudniejsze. Jak w ogóle wyglądało twoje życie?
- Mieszkałam w domu dziecka, później w rodzinie zastępczej, a teraz z chłopakiem.
- Muszę go poznać. - stwierdziła uśmiechając się.
- Cóż... nie jestem pewna, czy to taki dobry pomysł.
- Boisz się, że się we mnie zakocha? - zachichotała.
- Nie o to chodzi. Matt jest po prostu inny.
- Okej, okej.
- Opowiedz mi coś o sobie.- poprosiłam.
- Chodzę do szkoły z internatem. Mam 17 lat i bardzo dużo przyjaciół.
Alison zdecydowanie była moim przeciwieństwem. Ona była bardzo śmiała i pewna siebie. Mi tego brakowało. Poza tym miała rodziców, których mi przez całe życie brakowało.
- Nikt nie wie o tym, że się z tobą spotkałam.
- Jesteś jedynaczką? Znaczy...
- Tak. - przerwała mi. - Trudno mi będzie się przyzwyczaić do myśli, że mam siostrę, o której zawsze marzyłam.
To było strasznie miłe. Kolejną cechą mojej siostry była szczerość.
Naszą rozmowę niestety przerwał mój telefon.
- Hallo? - odezwałam się pospiesznie.
- Rooney, gdzie ty do cholery jesteś?! - warknął zirytowany Matt.
- W parku.
Musiałam uważać na to co mówię, bo nie chciałam aby Alison sobie czegoś złego o mnie pomyślała.
- Coś się stało?
- Tak! Chce cię tu mieć za chwilę, rozumiesz?!
- Nie widzę takiej potrzeby. Jesteś dużym dzieckiem, więc radz sobie sam. - powiedziałam obojętnym tonem.
- Nie chciałbym żebyś tego potem żałowała. Wracaj! - ciężko westchnęłam rozłączając rozmowę.
- Przepraszam, Alison, ale muszę już iść. Zdzwonimy się, okej?
- Jasne. Szkoda, że musisz już iść.
Droga powrotna nie była już tak przyjemna. Miałam już dość kaprysów Healyego.
Przeszłam tylko kawałek, a los po części się do mnie uśmiechnął. Koło mnie ma ulicy zatrzymało się czarne auto. Jak się okazało był to Harry i postanowił mnie podwieźć.
- Miło cię znowu widzieć. - uśmiechnęłam się do chłopaka. - Jestem Rooney. - przedstawiłam się.
- Harry. - odpowiedział mi zachrypnięty głos. - Wiesz, że masz ładne nogi? W tej sukience wyglądasz bosko.
- Dzięki, ale wolałabym żebyś jednak patrzył na ulice, a nie moje nogi. - stwierdziłam odwracając wzrok.
Dalsza droga minęła nam ma kompletnej ciszy. Dobrze, że przynajmniej grało radio, bo byłoby dosyć niezręcznie.
Gdy Harry zatrzymał się pod moim domem, podziękowałam mu za podwiezienie i z grymasem na twarzy ruszyłam w kierunku domu. Miałam nadzieję, że Matt nie zobaczył tego jak przywozi mnie Loczek. To byłby pretekst do kolejnej kłótni. Wątpiłam w to, że on mnie jeszcze kochał. Byłam bardziej jego własnością niż dziewczyną.
- Wcale mnie to nie dziwi, że wróciłaś z tym frajerem. - westchnął rozbawiony Healy.
Chłopak siedział na schodach i palił papierosa.
- Dla ciebie każde gówno jest wspaniałe.
Przeszłam obok niego z obojętną miną. Gdy byłam już za nim, on złapał mój nadgarstek i sam wstał. Był kilka centymetrów ode mnie.
- Gdzie byłaś?
- Przecież już ci powiedziałam, że w parku. - podniosłam głos, wyszarpując dłoń z uścisku. - Wcale z nim tam nie byłam. Dla twojej wiadomości ten list dostałam od swojej siostry. Spotkałam się z nią właśnie dziś w parku. No, ale co ciebie to interesuje.
Minęłam go i weszłam do domu. Usłyszałam za sobą jego kroki, więc trochę przyspieszyłam.
- Siostrzyczka cię znalazła? Wzruszająca historia, naprawdę.
Jego kpiny bolały, ale o to właśnie mu chodziło. Im więcej zada bólu tym lepiej się poczuje. Postanowiłam przejąć pałeczkę.
- Wczoraj byłeś tak pijany, że spytałeś mnie, czy cię kocham. Cóż, wczoraj odpowiedziałam że tak, ale dzisiaj szczerze tego żałuję.
Jego reakcja mnie cholernie zdziwiła. Chłopak szybko do mnie podszedł i od tylu objął. Jego uścisk był tak mocny, że zaczęłam wątpić w to, czy nadal jest on tą samą osobą. Czyżby miał jeszcze jakieś ludzkie odczucia?
- Nigdy tak nie mów. - powiedział stanowczo.
- A jak mam mówić, gdy tak mnie traktujesz?!
Healy odsunął się ode mnie i wyszedł z domu. Jak zwykle uciekł. Czyżby przerosły go uczucia, których starał się nie mieć? Z każdą chwilą coraz to bardziej się oddalaliśmy. To był nieodwracalny efekt. Każde jego słowo nadal było w mojej pamięci. Tego nie można było tak po prostu wymazać. Między nami od dawna nie było dobrze i oboje o tym wiedzieliśmy. Może gdyby którekolwiek z nas się starało byłoby lepiej, ale ja już dawno odpuściłam. Mimo tego, że nie potrafiłam odejść.
~~*~~
Zdjęcie Alison jest już w zakładce ''bohaterowie''.
Jeśli chcecie być informowani to napiszcie w zakładce ''informowani'' albo w komentarzu pod każdym nowym rozdziałem. :)
Komentujcie! :3
Nika